29 października 2012

O tym jak zima zaskoczyła gryzonie...

Widok za oknem od dwóch dni prezentuje się w radykalnie odmienionej kolorystyce. Nie byłam na to gotowa. Spodziewałam się tego najwcześniej za jakiś miesiąc. No może w połowie listopada. A tu masz – wstaję sobie w niedzielę, niczego nieświadoma. Najpierw dociera do mnie, że to dzień zmiany czasu. Czyli, że właściwie nie było rozpusty – w łóżku do 9 – tylko przyzwoicie o 8 wstałam. Luz. Snuję się więc do kuchni. Nastawiam wodę na herbatkę. Zaglądam do butla, w którym bąbelki świeżo nastawionego wina zaczynają leniwie i na razie z rzadka bulgotać. Podnoszę głowę do góry, bo jakoś tak ciemno jak na tą godzinę – w końcu mamy 4 (słownie cztery) okna dachowe od południa, hallou – a tu… Śnieg! Kochanie Śnieg! Wstawaj! Ziiiima!!! Idziemy lepić bałwana?!

Kochanie nie był zachwycony tą pobudką i oganiając się ode mnie, jak od natrętnej muchy, niewzruszony moimi rewelacjami odpowiedział, że to trzydziesta zima w jego życiu i nie robi już na nim takiego wrażenia, w związku z czym byłby mi wdzięczny gdybym zamknęła drzwi sypialni. Z drugiej strony. I odwraca się do mnie zadnią częścią swojego na wpół uśpionego jestestwa.

Tak, opisując pokrótce, zaskoczyła mnie zima. Nie zaskoczyły mnie jednak długie wieczory. Te były do przewidzenia. Na długie wieczory Mysi Klub Czytelniczy rekomenduje Pana W. Whartona i Pana C. Dickensa. W związku z powyższym czas jakiś temu nabyłam drogą kupna pół tuzina powieści pióra pierwszego i pół tuzina drugiego z wymienionych autorów. Ową zapobiegliwość bardzo sobie chwalę i na zmianę czytuję jednego i drugiego – do wyczerpania zapasów.

Zima mnie jednak zaskoczyła i tego nic nie zmieni. Pigwy do herbatki nie mam, ale to było do przewidzenia, bo pigwa w tym roku przemarzła była. Nie ma jednak w naszym gospodarstwie domowym nawet ćwiartki cytrynki. A wiadomo, że na zimowe wieczory najlepsza jest herbata czarna Yunan (liściasta, rekomendowana przez MKCz) z dodatkami uprzyjemniającymi chwile nieprzyjemne. Do owych dodatków należą:
-> pigwa w cukrze – brak
-> cytryna – brak
-> sok malinowy made by rodzicielka – brak
-> mniodek – jesst

Po tej krótkiej kalkulacji, czym prędzej wyciągnęłam zapasy mniodku. Dodatkowo ratuję się „sklepowym” średniej jakości syropem malinowym. Herbata czarna Yunan zawsze jest gdzieś zachomikowana, bo należy do moich ulubionych.

Podsumowując. Jest godzina szesnasta z minutami. W domu raczej ciemno. Za oknem… jakby niebawem miało być raczej ciemno. Nic tylko zaparzyć dobrą herbatkę, usiąść wygodnie z książką w fotelu i słychać dźwięcznego plumkania w rureczce. Plum….. Plum…..