31 stycznia 2010

Nudzeń...

Nie pytaj mnie,
czy naprawdę kocham Cię.
Nie mów mi,
co jest dobre, a co złe.



Zatowarzyszył mi dziś Nudzeń. Nie żeby cały dzień, o nie. Najpierw wyspałam się porządnie po wczorajszej wczesnej pobudce, do której zmusiła mnie mocno przedpołudniowa pora odjazdu pociągu relacji Kraków – Jarosław. Zjadłam dobre śniadanko, po czym ruszyłam do boju. Znaczy się prowadzić badania do magisterki. Na szczęście już finishuje i dodaje mi to sporo otuchy. Prace moje zakończyłam późnym popołudniem. Wygłodniała dopadłam późnego obiadu. Wieczorem odstawiłam Szanownych Rodzicieli na impresskę. Rozwiązałam krzyżówkę Babci zwanej Babcią. Uskuteczniłam pogaduchy z przyjacielem mym KA. Poświergotałam do słuchawki z Księciem. I Się-Nudzę. Kąpiel, książka, internet, a na tarczy 23:00. I tak Się-Nudzę. I czekam. Spać mi się chciało, ale już mi się nie chce. Rodziciele bawią w najlepsze, a ja waruję pod telefonem, jakby ich trzeba było zgarnąć. Dzwonić i pytać jak się bawią (w sensie „jak długo jeszcze?”) nie ma najmniejszego sensu, bo do telefonu zbliżą się, niewątpliwie, nie wcześniej, jak sami będą potrzebować. Wobec czego Się-Nudzę.

Chyba w związku z tym, wrócimy z Nudzniem do książki. Zafascynowana Dickensem, po przyjemnej lekturze „Klubu Pickwicka”, niefortunnym zakupieniu i przeczytaniu jedynie połowy „Naszego wspólnego przyjaciela”, zawieram teraz znajomość z Panem Dawidem Copperfieldem. Co prawda NWP wciągnął mnie bardziej, jednak losy Dawida również są zajmujące i spodziewam się, że wciągną mnie na dobre nim skończę pierwszy tom.

Branoc.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz