2 października 2014

I jesień znów...

Dzieje się. Pomału, ale się dzieje. Jeszcze mówić nie powinnam, ale pewnie niedługo powiem. Ważne zmiany. Cieszą mnie. Są wyczekane. Jeszcze nie całkiem klepnięte, ale obiecane :) Obiecane na poważnie.

Piję więc słodką herbatę z pigwą (wiem, że pigwowcem, ale dla mnie to już chyba zostanie pigwa po prostu). Zagryzam kanapkami. Takimi jak w podstawówce. Pszenna buła, masełko, domowa szynka, ulubiony żółty, śmierdzący niektórym, ser, nieprzyzwoita ilość keczupu. Smakuje mi to jak cholera. Takie to proste. Takie niedietetyczne.

I jesień za oknem znów. Ta moja ukochana. Dziś trochę mokra i chmurna, ale już coraz bardziej kolorowa. Znów przeglądam wnętrzarskie blogi i pisma. I jakiś taki świąteczny nastrój mam. Chciałabym śniegu, choinki i tych wszystkich lampek , błyskotek i dzwoneczków. Ognia na kominku. Choć na chwilę. A potem niech znów będzie jesień. Bo lubię ją.

4 komentarze:

  1. O ho ho... do świąt to jeszcze kawałeczek ;) Tymczasem delektujmy się jesienią, też ją lubię bardzo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekałam na Ciebie Kochana :) Widzę u Ciebie wpis, więc pędzę po wieści :)

      Usuń
  2. Uwielbiam jesień, te jej kolory, smaki, to gromadzenie, przetwarzanie i przygotowanie się do zimy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I babie lato, światło i mgłę po której nadchodzi słoneczny dzień :)

      Usuń