Dzieje się. Pomału, ale się dzieje. Jeszcze mówić nie powinnam, ale pewnie niedługo powiem. Ważne zmiany. Cieszą mnie. Są wyczekane. Jeszcze nie całkiem klepnięte, ale obiecane :) Obiecane na poważnie.
Piję więc słodką herbatę z pigwą (wiem, że pigwowcem, ale dla mnie to już chyba zostanie pigwa po prostu). Zagryzam kanapkami. Takimi jak w podstawówce. Pszenna buła, masełko, domowa szynka, ulubiony żółty, śmierdzący niektórym, ser, nieprzyzwoita ilość keczupu. Smakuje mi to jak cholera. Takie to proste. Takie niedietetyczne.
I jesień za oknem znów. Ta moja ukochana. Dziś trochę mokra i chmurna, ale już coraz bardziej kolorowa. Znów przeglądam wnętrzarskie blogi i pisma. I jakiś taki świąteczny nastrój mam. Chciałabym śniegu, choinki i tych wszystkich lampek , błyskotek i dzwoneczków. Ognia na kominku. Choć na chwilę. A potem niech znów będzie jesień. Bo lubię ją.
2 października 2014
25 lipca 2014
Wakacje czas zacząć...
Prawdziwy chleb z miejscowej piekarni, pieczony na liściu chrzanu, pomidory kupione u Pani, po której rękach widać, że sama je sadziła, koguty piejące w oddali i Bug leniwie sunący pod naszymi nogami... To będzie dobry czas.
11 lipca 2014
7 lipca 2014
Zabawa w tapicera
A oto i rzeczony zielony fotelik/krzesełko. Długo musiałam Małża namawiać, żeby dwa takie mebelki przygarnąć. Małż zdecydowanie z tej epoki woli samochody i filmy. Ale udało się i teraz sam przyznaje, że jest ładny :)
6 lipca 2014
La Cota ma wychodne...
Cota od jakichś 2-3 tygodni miewa wychodne. Generalnie jest nie najgorzej. Wraca kilka razy dziennie i zasadniczo nocuje w domu. Niestety odkrywa kolejne atrakcje. Aktualnie na tapecie jest mordowanie.
Była już sikorka i dwie jaszczurki, z czego jedną udało się uratować. To z tego, co trafiło do domu. W związku z powyższym, po raz kolejny postanawiamy, że Cota jednak zwierzem wychodzącym nie będzie. Cota postanawia inaczej. Ostatnie takie postanowienie miało miejsce o godzinie 21:30 w dniu dzisiejszym. A że w tym czasie mieliśmy gości z równie, a nawet bardziej, niewychodzącym futrzakiem, drzwi na taras musiały zostać zamknięte. Ale wołam sierściucha co jakiś czas. Pojawia się, ale moja łagodna i kojąca mowa jej nie przekonuje i daje nura w krzaki.
Goście poszli, otwieram drzwi, wołam, nic. Posprzątałam ze stołu. Wołam znowu. Jest, podeszła do drzwi, zobaczyła, że wszystko w porządku i ... poszła w swoją stronę.
Odpalam lapka, przeglądam fejsa, odwiedzam ulubione blogi - wreszcie mam czas, żeby je przeczytać. Jest, wchodzi. Staram się odczekać chwilę. Jak się zerwę, żeby zamknąć drzwi, to zdąży zwiać. Niech wejdzie głębiej. Zdążyła. Damn it.
No to sięgam po mój świeżo tapicerowany na zielono fotelik. Ustawiam przy drzwiach. Uhmmm... Wygodny. Udał mi się. No to siedzę sobie. Wołam co chwilę, bo mam zamiar w końcu odespać wczorajsze urodziny Małża. Nic.
Otwieram ostatniego bloga. Czytam. Wchodzi. Trzask. Szybkim ruchem zamykam drzwi. Opuszczam roletę. Dziękuję. Dobranoc. Koniec historii.
Była już sikorka i dwie jaszczurki, z czego jedną udało się uratować. To z tego, co trafiło do domu. W związku z powyższym, po raz kolejny postanawiamy, że Cota jednak zwierzem wychodzącym nie będzie. Cota postanawia inaczej. Ostatnie takie postanowienie miało miejsce o godzinie 21:30 w dniu dzisiejszym. A że w tym czasie mieliśmy gości z równie, a nawet bardziej, niewychodzącym futrzakiem, drzwi na taras musiały zostać zamknięte. Ale wołam sierściucha co jakiś czas. Pojawia się, ale moja łagodna i kojąca mowa jej nie przekonuje i daje nura w krzaki.
Goście poszli, otwieram drzwi, wołam, nic. Posprzątałam ze stołu. Wołam znowu. Jest, podeszła do drzwi, zobaczyła, że wszystko w porządku i ... poszła w swoją stronę.
Odpalam lapka, przeglądam fejsa, odwiedzam ulubione blogi - wreszcie mam czas, żeby je przeczytać. Jest, wchodzi. Staram się odczekać chwilę. Jak się zerwę, żeby zamknąć drzwi, to zdąży zwiać. Niech wejdzie głębiej. Zdążyła. Damn it.
No to sięgam po mój świeżo tapicerowany na zielono fotelik. Ustawiam przy drzwiach. Uhmmm... Wygodny. Udał mi się. No to siedzę sobie. Wołam co chwilę, bo mam zamiar w końcu odespać wczorajsze urodziny Małża. Nic.
Otwieram ostatniego bloga. Czytam. Wchodzi. Trzask. Szybkim ruchem zamykam drzwi. Opuszczam roletę. Dziękuję. Dobranoc. Koniec historii.
20 lutego 2014
Pomoc dla schroniska w Busku Zdroju
Wiem, że nie mam tu wielu znajomych , ale jestem przekonana, że to sami dobrzy ludzie. Jeśli każdy na swoim blogu lub stronie na portalu społecznościowym udostępni tą wiadomość i zachęci do tego choć jednego ze swoich znajomych, odniesiemy sukces.
Przechodząc powoli do sedna sprawy przypomnę wam Kreseczkę :)
To nasz kurczaczek, który dokładnie rok temu przyjechał do nas właśnie ze schroniska w Busku Zdroju. To biedne miejsce, gdzie prócz dobrego serca, wszystkiego brakuje. Ale jest taka piękna akcja organizowana przez sklep KrakVet. Oddajemy głos na wybrane schronisko i to, które zwycięży dostanie solidną porcję karmy dla zwierzaków. Opiekunki z Buska obiecują podzielić się też z "Psim Rajem" z Pasłęka i Przytuliskiem Głowno.
Przyznaję, nie wystarczy jedno kliknięcie. Trzeba być zarejestrowanym na forum, zrobić przynajmniej jeden wpis, wystarczy "cześć" w wątku powitalnym. Potem oddajemy głos. Żeby był ważny konieczne jest podanie nr telefonu, na który przyjdzie darmowy sms z hasłem. Trzeba wpisać to hasło w odpowiednim miejscu na forum i gotowe.
Busko jest na drugim miejscu ze stratą prawie stu głosów, ale gonimy! Z Waszą pomocą zwierzaki z Buska mają szansę na pełną miskę. To realna pomoc. Warto poświęcić kilka minut.
Subskrybuj:
Posty (Atom)