4 marca 2009

Ciszy i spokoju. Chwilę...

Ten dzień
zaczął się marnie
i marnie skończy się… 



Najgorsze są noce. Dopadają mnie wtedy wszystkie myśli, plany i rozważania z ostatniego tygodnia i te na miesiąc do przodu. Wczoraj położyłam się już o 1. Po godzinnym przewracaniu się z boku na bok i z brzucha na pośladki, zaryzykowałam i włączyłam światło. Moja współlokatorka mnie kiedyś ubije pierwszą rzeczą jaka wpadnie jej w rękę, choćby to miała być fioletowa, włochata poduszka w kształcie serca. ;P
Jak już jednak nadmieniłam, tym razem poniosłam to ryzyko. Nawet bezszwankowo. Wyciągnęłam Świat wg Clarksona. Nie muszę mówić, że to nie ja lubuję się w programach motoryzacyjnych? Cóż, pisze całkiem znośnie więc nie narzekam Tak więc, wyciągnęłam, przeczytałam 3 felietony, zjadłam corna bananowego, popiłam wodą. Tak minęło mi pół godziny. Pomyślałam – może teraz? Teraz trwało kolejne pół godziny, a może i godzinę. Wrrr… Chyba zacznę z prochami nasennymi, bo nie mam pomysłu :/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz