
Zacznę od nakreślenia krótkiego szkicu trasy. Zaczęliśmy od Rumunii, a w niej Kluż, Sigiszoara, Bran, Rasznów, Braszów. Dalej przez Bułgarię – Nesebar – dotarliśmy do Turcji, gdzie spędziliśmy kilka dni w Istambule. W drodze powrotnej zahaczyliśmy jeszcze o rumuński Sybin i koniec

Będę opisywać miastami, w kolejności chronologicznej: KLUŻ
Bez historii i ciekawostek, które można wyczytać w przewodniku, bo i nie przewodnik tu sobie skrobię, a jedynie blog. Pierwszy nocleg znaleźliśmy w miłym hostelu w zakamarkach starówki. Niedaleko mieści się sympatyczny pubik (na zdjęciu poniżej), w którym nie omieszkaliśmy wypić sympatycznego rumuńskiego piwka.

Trafiliśmy tam tez na jakąś międzynarodową imprezę, której się nie przyglądaliśmy za bardzo, ale przypadkowo napotkany pochód reprezentacji różnych krajów, w strojach ludowych, przygrywających po swojemu po drodze, był zdecydowanie ciekawy.

SIGISZOARA, jak i cała Rumunia, nie robiła już na mnie takiego wrażenia jak za pierwszym razem. Widocznie punkt siedzenia zmienia punkt widzenia



W dalszej kolejności BRAN, kojarzony jako domniemana siedziba Drakuli, dla mnie raczej uroczy zamek Księżnej Marii, jedyny taki, jaki znam, w którym czuć jakby jeszcze niedawno ktoś w tych murach mieszkał. Najbardziej zapadły mi w pamięć wspaniałe kominki, okolone siedziskiem, takie pokoiki w pokojach



Jeszcze zamek chłopski w RASZNOWIE i Czarny Kościół w BRASZOWIE

Czarny Kościół nie zawsze był czarny. Pożar miasta z XVIIw. strawił drewniane wyposażenie i „poczernił” mury kościoła, skąd ten wziął nową nazwę. Obecnie kościół jest odrestaurowany i mury nie są już czarne, ale nazwa została


Na dziś to tyle. Ciąg dalszy w przyszłym tygodniu. Obiecuję

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz