11 marca 2015

Dieta totalna...

Wszyscy domownicy na diecie.

Małż przygotowuje się do czerwcowych Męskich Wakacji - Rowerem na Hel.

Kreska walczy z wagą. Niby jeszcze nie była paróweczką, ale stawy w krótkich krzywych łapkach upomniały się o swoje.

Ja walczę z cukrzycą ciążową. W sumie to było do przewidzenia, że moje kapryśne hormony w tej kwestii też dadzą o sobie znać. Na razie leczę się tylko dietą. Niestety ze zmiennym szczęściem. Ale kolejny tydzień rozpoczęłam z nowym zapałem i mam nadzieję, że kolejna żywieniowa roszada okaże się tą właściwą.

Najgorzej jest z Kocinką. Dość wcześnie dopadła ją niewydolność nerek, ponoć częsta u kotów od ósmego roku życia. A ona raczej nie ma jeszcze siedmiu lat. Poszliśmy do weterynarza, bo była trochę za szczuplutka, jak na zimową porę i jakoś mniej jadła. Wet zalecił odrobaczanie i odkłaczanie, twierdząc że tkanka tłuszczowa jest i Cota nie jest za chuda. Gdyby się nie poprawiło, zalecił badanie krwi. No i się nie poprawiło. A nawet posypało się w zastraszającym tempie. I tak, pierwsza kroplówka tylko zatrzymała wskaźniki, druga - mocniejsza -  dopiero trochę je poprawiła. Teraz szprycujemy koteczka lekarstwami w domu i w piątek kolejna kontrola. Myszka znosi to dzielnie, ale martwię się bardzo, bo z jedzeniem jej nie idzie. Sucha karma odpadła zupełnie, mokrą dawkujemy po parę kosteczek, bo większa porcja na raz jest nie do przejścia. Czasem dokładam i pięć razy, a czasem cały dzień schnie jedna nieruszona porcyjka :( Nic innego nie mogę jej podać - tylko specjalna weterynaryjna karma o obniżonej zawartości białka. Powinna zjadać co najmniej dwie saszetki dziennie. Jak zje jedną to jest naprawdę nieźle. Taka nasza Kocinka-Gadzinka. Chudziutki Żaberzwłoczek.Trzymajcie kciuki za piątkowe wyniki.

To tyle jeśli chodzi o przegląd diet w naszym domu. Zainteresowane odsyłam do zakładki, w której wymądrzam się na temat cukrzycy ciążowej ;)

2 komentarze: