Szczęście przyjdzie do mnie w nocy.
Kiedy już zamknę powieki
na siedem spustów.
Usiądzie przy mnie cicho.
A ja się nie obudzę.
Bo właśnie śnię,
by nie pamiętać,
że dziś nie przyszło do mnie szczęście.
Nim wstanę wzgardzone odejdzie.
A ja witając świt
znów odurzę się
swym oddechem.
I przeżyję kolejny dzień.
Byle do nocy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz