skrzydeł szałem przewracam świat,
kiedy myśl mą zamieniam w pocisk
nie ma murów, wędzideł i krat…
Piękna. Ciepła. Złocista. Pełna.
Z pełnym słońcem i pełnym księżycem. I choć Droga Rodzicielka wywołała falę niczym nieukojonej zazdrości, swym telefonem z pozdrowieniami z Pięknych Bieszczadzkich Połonin, to w Parku Jordana też było cudownie:) I bez żadnych mgieł ograniczających widoczność (a dobrze im tak, a co!) W pięknym, gęstym słońcu. Wśród liści majestatycznie kręcących piruety w swej ostatniej drodze. Mrrr…. Co prawda ludzi trochę za dużo jak dla mojej samotniczej natury, ale zawsze można znaleźć jakieś drzewo, pod którym nikt nie siedzi i wystawić pyszczek do promyczków.:)

A tu coś z cyklu: Radosta Twórczość Ludowa

To sobota. A jak najlepiej zakończyć weekend? Oglądając kolejne dzieło mistrza Kusturicy

Najlepiej w doborowym towarzystwie Mistrza Artysty W.

Żeby główne danie lepiej smakowało, wieczór rozpoczynamy od herbatki w Botanice. Jaśminowa. Tak! Mrraaaaauu… Odurzający zapach… Uwielbiam…
Do tego miła konwersacja, przetykana historiami mrożącymi krew w żyłach z cyklu „Dla facetów, dla których jest miejsce w moim gabinecie, nie ma go w moim łóżku” ;P Doprawiona naręczami łachozdzierstwa i zgrabnej autoironii. „Obiecaj mi” – wszystko o co poprosisz!

Na szczęście w odmętach gęstniejącej nocy, oprócz nęcącego blasku księżyca, na horyzoncie, niczym światła latarni morskiej, rozbłysły nieśmiałe płomyczki świec i promyczki żarówek u niezawodnego Singera. Opuściwszy w tym miejscu kotwicę, usadowiłam całe swe jestestwo wygodnie na krzesełku, by delektować się tym wieczorem, miejscem i towarzystwem…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz