Nie wiem co pisać. Dopadła mnie chyba jesienna nostalgia. Uciekam w muzykę. Przeglądam się w fotografiach sprzed pół wieku. Grzeję ręce przy kominku czekając na lepsze sny.
19 listopada 2013
...
Nie wiem co pisać. Dopadła mnie chyba jesienna nostalgia. Uciekam w muzykę. Przeglądam się w fotografiach sprzed pół wieku. Grzeję ręce przy kominku czekając na lepsze sny.
13 listopada 2013
Nie w porę...
3 października 2013
Kapitulacja
Po pół roku karnego spania na legowisku Kreska wypowiedziała nam posłuszeństwo. Zaczęło się od wskakiwania do wyra na wyjazdach. Myśleliśmy - pies zestresowany, nie będziemy mu stresorów dokładać - i machaliśmy ręką. Jednak po ostatnim wyjeździe Kreseczka chyba nie odnotowała powrotu. Bo jak inaczej wyjaśnić jej święte przekonanie, że nasze łóżko, to nie mniej, nie więcej, tylko jej osobista buda?
Przez chwilę zwalczaliśmy te niestosowne nawyki, ale przekonana jestem, że to boleśnie nieszczęśliwe spojrzenie psich ślepii było obliczone dokładnie na taki rezultat - właśnie po raz ostatni odprawiłam Kreskę z łóżka, po czym zastukała świadomość, że nie tak prosto będzie ją tego oduczyć, poza tym ona jest taka kochana i malutka, a nasze łóżko takie duże... I zawołałam ją z powrotem.
Patrzyła podejrzliwie i długo się wahała. Ale wskoczyła i chrapie teraz na boku z tylnymi łapami założonymi jedna na drugą, jak hrabianka... Cóż, taki już los człowieków... Przygarnąłeś, to musisz się dzielić.
2 października 2013
Pauza
23 września 2013
Taki czas...
Na moim niebie płonie łuna, a ja nie wiem, czy to pożar, czy tylko zachód słońca. Uśmiecham się do siebie, podziwiam przekrwione niebo i czekam, co przyniesie wiatr.
6 sierpnia 2013
Nie do końca tak...
To tu gdzie jestem nie ma słońca
Gdzieś tam też
Mieszkają chwile te najlepsze...
Bo miałam przyjechać na trochę dłużej niż weekend, całymi dniami być sama ze sobą, a wieczorami z rodziną i znajomymi. Zostałam okrągły tydzień i odniosłam niejakie sukcesy w drugiej części planu. Dziś, w przeddzień wyjazdu, udało mi się nareszcie wykroić kilka chwil dla siebie. Trochę przed południem na pisanie i czytanie - jak kropla rosy na pustyni. I odrobinę wieczorem na spacer w towarzystwie Pani Kreski i własnych niewyprasowanych myśli. O wiele za mało. I nie wiem skąd wziąć więcej. A potrzebuję. Potrzebuję więcej czasu ze sobą. Ta świadomość, to w sumie też już pewien sukces. Może się jakoś ogarnę.
4 sierpnia 2013
24 lipca 2013
Plany, plany...
17 lipca 2013
Ciało by chciało...
Ale los miał dla mnie inny plan. Ewidentnie nie chciał, żebym rozpoczęła karierę rowerzystki. W kołach nie było powietrza. W obydwu rowerach. W zasięgu moich poszukiwawczych możliwości nie było pompki. No i klops.
Na śniadanie zimne mleko z różnym prażonym i nieprażonym dobrem, które po pięciu minutach nieco się rozmokło i nadało brejce dziwny gorzkawy, ogórkowy posmak. Łech...
Nie ma to jak dobry początek dnia.
16 lipca 2013
Ja mam wiarę, Ty masz szybki wóz...
Czas nabrał dla mnie jakiejś nieprzyzwoitej prędkości. To było przecież nie dalej, jak pół roku temu... Nie wiem, jak to możliwe, że pół roku minęło półtora roku temu. To już dwa lata. Nie chce być inaczej. Tylko my ciągle młodzi i piękni ;D
8 lipca 2013
Śniadanie na tarasie...
Wszystko pomału nabiera odpowiednich kształtów. Zdezelowane wiklinowe mebelki zastąpiliśmy porządniejszymi drewnianymi i taras też staje się coraz przyjemniejszym miejscem. A jeszcze tyle jest do zrobienia.
Pod warzywnik jest dopiero wytyczone poletko, drewno czeka aż zbijemy z niego skrzynki. Na kompostowniki jeszcze go nawet nie kupiliśmy, a kompostu jest sporo i trzeba go będzie znów przerzucić. Z milszych wiadomości wyrosła mi na nim fantastyczna dynia i budzi mój zachwyt. Rośnie w odpowiednim miejscu, bo na samym końcu nikomu nie przeszkadzając. Do tego kilka samosiejek pomidorów, których z braku lepszego miejsca nigdzie nie przesadzam.
Dalej w planach jest budowa drewutni i postawienie niskiego płoteczku, który będzie oddzielał sad od trawnika.Oczywiście nie musi oddzielać, ale mnie zamarzyła się łąka, taka z wysoką trawą, kolorowymi kwiatkami, świerszczami i w ogóle. Postanowiłam urządzić ja w sadzie. I nawet udało mi się wstępnie przekonać małża, co wcale nie było takie łatwe. Tym sposobem będę miała prawie wszystko ulubione w jednym miejscu - warzywnik, sad i łąkę, oddzielone uroczym płotkiem, pod którym jesienią posadzę róże. Jeśli ktoś się na tym zna choć trochę lepiej ode mnie i uważa, że to zły pomysł, to nie wahajcie się mi tego zasygnalizować :) Koniecznie.
A teraz wracam do domu, bo dziś przenosimy sypialnię do właściwego pokoju. Już nie mogę się doczekać :)
23 czerwca 2013
Dziewczyński czas...
No i po rześkim przedpołudniu wraca słońce. A tak było miło. Bardzo lubię takie dni. Gdy powietrze jest ciepłe, a powiewy kojące. Gdy niebo zasnute warstewką chmur nie daje deszczu, a jedynie przyjemny chłód. Gdy ptaki dają szalone koncerty w koronach drzew. A ja mogę siedzieć na tarasie z książką i wypoczywać.
Wieczorem wraca nareszcie Małż po corocznym męskim wypadzie pod żagle. Dla mnie to dziwny czas, bo z jednej strony cieszę się, że on ma te kilka dni dla siebie i że ja też mogę pobyć sama ze sobą, co nie ukrywam, jest bardzo miłe i nieraz potrzebne. Z drugiej strony trochę mi go brakuje i tęsknię. Poza tym chciałabym zrobić wtedy milion rzeczy i spotkać się z wieloma osobami. Oczywiście udaje mi się połowa i gdy siadam sama w domu, bo z kimś nie dałam rady się umówić, albo gdzieś nie chciało mi się jechać, to mam wrażenie, że zmarnowałam ten czas. A w ogóle, to gdy dostaję zdjęcie ogniska ze słońcem zachodzącym nad jeziorem w tle, to po prostu mu tego zazdroszczę.
W tym roku dojrzałyśmy z Księgówką do tego, żeby zorganizować dziewczyński weekend. Księgówka, trochę się obruszyła, że tak ją nazywam, więc może wymyślę coś innego.....
Na przykład Żaba :D Ok, będzie Żaba. Znałam w prawdzie kiedyś inną Żabę, ale jakoś nie mogę wymyślić nic sensowniejszego. Hmmm... To może niech będzie Rana Esculenta, czyli żaba zielona ;) W skrócie Re. W każdym razie, póki co jesteśmy we dwie - ja i Re, mamy wstępnie ustalony termin na koniec lipca i wstępnie określony cel podróży, jako nieduże miasteczko w stylu Sandomierza lub Kazimierza. Jakieś sugestie, propozycje, własne wspomnienia?
*****************************************************************************
Tymczasem wracam do moich cudownie słodkich grejfrutów i Marqueza. A na obiad będą krewetki ;)