24 września 2008

Drobne przyjemności...

Może to ten deszcz,
może przez tę mgłę,
może to mój nastrój…


Kraków jest… mokry. I nie, wcale nie leje. Mży sobie tylko, kapie i siąpi. Ale są znaczące plusy takiego stanu rzeczy. Na przykład rynek jest prawie pusty. No może „pusty” to za duże słowo, ale można przejść. Nie wpadając przy tym na ani jednego turystę, przechodnia czy innego mima. A wczoraj wieczorem był nawet całkiem urokliwy (jak gorąca miłością go rynku krakowskiego nie pałam). W świetle ulicznych lamp niebo było miękkie i ciepłe w swej burości, a bruk… powiedziałabym, że się srebrzył czarownie, ale aż tak mnie romantyzm nie kopnął ;P
No w każdym razie było miło. Dziś mam nadzieję też będzie, a coby się moje oczekiwania z brutalną rzeczywistością nie rozminęły, to się cieplej ubiorę ;P

Mrrau… Się muszę podzielić moja wielka radością z małej przyjemności
A oto przyjemność:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz